Gry konsolowe >> Recenzje >> Turok

| | A A


Autor: Panzer
Data dodania: 2009-07-16 21:27:48
Wyświetlenia: 4173

Turok - recenzja

„Turok” to specyficzna seria FPS. Jest obecna na rynku od wielu lat, pomimo że nigdy nie odnosiła specjalnych sukcesów. Pierwsza część przygód bezwzględnego czerwonoskórego wojownika debiutowała w czasach, kiedy o dzisiejszych silnikach graficznych nie śmieliśmy nawet marzyć. Wtedy gra ta musiała ustąpić pola chociażby Quake’owi. Przez kolejne lata programiści z wielu różnych zespołów publikowali kolejne produkty spod szyldu „Turok”, ale każdy z nich ginął gdzieś w cieniu ówczesnego najgorętszego hitu. Seria przeszła wiele zmian, niektóre zakrawały wręcz na miano rewolucji. Teraz pojawił się kolejny epizod w tej długiej historii. Bohater, historia i arena zdarzeń są całkowicie nowe. Pozostał tylko jeden, wspólny dla wszystkich części, czynnik – krwiożercze dinozaury.

Najnowsza odsłona „Turoka” zabiera nas w daleką przyszłość. Ludzkość zdążyła już przemierzyć olbrzymie połacie kosmosu, kolonizując niezliczone planety. Pozostałe są albo niezamieszkałe, albo dają schronienie zbiegom i terrorystom. Jednym z tych złych jest Kane, który był niegdyś dowódcą elitarnej grupy komandosów Wolf Pack. Postanowił jednak się zbuntować i przeorganizować podopiecznych na najemników zdolnych do wykonania każdego dobrze płatnego zlecenia. W skład tego oddziału wchodził tytułowy bohater – Turok, spadkobierca bogatego dziedzictwa Indian Cherokee. Jego umiejętności były bardzo cenione wśród kompanów, ale nie podzielał ich światopoglądu. Podczas z jednej misji, w której na cel brani byli również cywile, w efekcie czego doszło do konfliktu w jednostce i Turok musiał uciekać. Teraz, już w szeregach Marines, wraca do walki, aby pomścić wszystkie ofiary Kane’a.

Przygoda zaczyna się, gdy żołnierze zbliżają się do bezimiennej planety, pokrytej bujną dżunglą. Plan szybkiego desantu zostaje błyskawicznie zrujnowany przez kilka rakiet i ocalali z katastrofy lądują rozsypani w puszczy. Liczba ofiar błyskawicznie wzrasta, po tym jak okazuje się, że na powierzchni roi się od prehistorycznych gadów. Pierwszym zadaniem, które twórcy stawiają przed graczem, jest dotarcie do wraku okrętu, gdzie zebrać się mają pozostali Marines. Później pozostaje już tylko vendetta.

Fabuła brzmi banalnie, ale to jeszcze da się przeboleć. Mamy w końcu do czynienia z FPS-em. Niestety zwroty akcji są całkowicie przewidywalne, co kilka savepointów ktoś ginie lub Turok zostaje oddzielony od oddziału i musi przemieszczać się na przód na własną rękę. Zdziwienie budzi jednak sposób, w jaki programiści potraktowali tworzenie scenariusza. Cut-scenki tak naprawdę nic nie wyjaśniają, wszystkiego trzeba domyślać się samemu. Jedyny aspekt fabuły, który sensownie wyjaśniono, to obecność dinozaurów na planecie. Są one ubocznym efektem terraformowania jej powierzchni, aby była zdatna do kolonizacji. Odniosłem wrażenie, że głównym atutem „Turoka” miał być tryb multiplayer, ale o tym później.

Dialogi są w najlepszym przypadku głupawe. Marines są tak twardzi i przepełnieni testosteronem, że cierpią na szczękościsk. Poza tym mam wrażenie, że nie uczęszczali regularnie do podstawówki. Ich docinki miały ociekać ironią i cynizmem, ale nie wyszło to najlepiej. Gwoździem do trumny dla „Turoka” jest długość gry. Gdyby nie idiotycznie dobrany system autosave’ów, tryb dla pojedynczego gracza można byłoby spokojnie ukończyć podczas jednego posiedzenia. Wróćmy jeszcze do samych checkpointów. Zwykłego, manualnego trybu zapisywania gry nie uświadczymy. Zastąpiono to właśnie savepointami. Niestety są dobrane w beznadziejny sposób. Zdarzają się sytuacje, w których musimy przetrwać kilka naprawdę ciężkich wymian ognia, zanim będziemy mogli zapisać grę. Natomiast w innych przypadkach trafiamy na jeden checkpoint po drugim, podczas gdy nic nam nie grozi.

Takie rozwiązanie samo w sobie prosi się o miano niewypału. W „Turoku” dochodzi do tego całkiem wysoki poziom trudności. Ludzcy przeciwnicy są naprawdę odporni i celnie strzelają i zawsze posiadają dużą przewagę liczebną. Włączmy do mieszanki jeszcze głodne raptory i sytuacja nie wygląda różowo. Ciekawie rozwiązano same pojedynki z gadami, bo jeśli dochodzi do walki w zwarciu, na ekranie pokazują się instrukcje, które guziki musimy wciskać. Gdy wykonamy to wystarczająco sprawnie, Turok zamorduje dinozaura w bardzo efektowny sposób. Nóż można wykorzystać jeszcze do cichej eliminacji najemników, dlatego szczęście wiele map jest zaprojektowanych tak, aby możliwe było przejście ich zarówno po kryjomu, jak i prując ołowiem we wszystkie strony. 

Arsenał do dyspozycji oddano nam całkiem pokaźny. Trademarkiem Turoka jest z pewnością łuk, który obok noża jest najciekawszą bronią w grze. Nic nie daje takiej satysfakcji, jak przybicie przeciwnika do ściany celnie wystrzeloną strzałą. Indianin nosi na plecach jeszcze standardowy zestaw pistoletów, karabinów, wyrzutni rakiet czy strzelb. Ta ostatnia posiada alternatywny tryb ognia, który pozwala na wystrzeliwanie flar - Służą one do zwabiania dinozaurów w konkretne miejsce. Możemy np. wystrzelić je do obozowiska wroga i patrzeć jak chwilę później napadają je drapieżcy lub użyć do odwracania uwagi większych gadów.

Samych dinozaurów też jest sporo. Najczęściej spotkamy różne odmiany raptorów. Poza tym uświadczymy neutralnie nastawionych roślinożerców, przerośnięte skorpiony i ważki, które plują kwasem, olbrzymiego węgorza oraz kilka większych teropodów. Dilofozaury same w sobie stanowią wyzwanie, jednak są niczym przy T-Rexie, którego przyjdzie nam spotkać trzykrotnie. Za pierwszym razem możemy jedynie uciekać. Przy drugiej potyczce musimy już podjąć się walki z tym gigantem, a ostatnie spotkanie, jak łatwo się domyślić, to ostatnia walka w grze. Żeby nie zdradzać więcej, powiem jedynie, że jest to jeden z najtrudniejszych bossów, z jakim miałem kiedykolwiek do czynienia.

Wcześniej wspominałem, że singleplayer został potraktowany po macoszemu. Zaserwowano nam krótką kampanię, którą sztucznie starano się wydłużyć wygórowanym poziomem trudności. Wypadałoby się więc przyjrzeć trybowi multi. Przede wszystkim znajdziemy w nim standardowe death matche i capture the flag. Różnią się one od swoich odpowiedników w konkurencyjnych tytułach tym, że na mapie znajdują się nie tylko dwie drużyny złożone z ludzi, ale również dinozaury, które biorą aktywny udział w walkach. Pojedynki w „Turoku” niczym się nie wyróżniają, a nawet wypadają blado przy wiodących shooterach. Tym bardziej dziwi słabo dopracowany single. Można było chociaż uwzględnić możliwość gry z botami.

Najciekawszą rzeczą, która czeka tutaj na posiadaczy kont LIVE! jest co-op, w którym gracze łączą się w drużynę i wykonują kilka misji. Jest ich jednak niewiele, tak więc to rozrywka na maksymalnie dwa, trzy dni. Głupie jest dla mnie stworzenie trybu kooperacji, który uwzględnia jedynie grę przez sieć. Oczywiste wydaje się przecież, że w takim wypadku split screen zachęciłby do kupna gry wielu konsolowców. 

Jeśli chodzi o oprawę graficzną, mam mieszane uczucia. Z jednej strony modele postaci i zwierząt są dopracowane, choć tekstury są odrobinę zbyt plastykowe. Przez to wyglądają sztucznie. Mimika twarzy jest komiczna i lepiej nie poświęcać jej więcej uwagi. Wnętrza budynków miały chyba domyślnie wyglądać jak futurystyczne, sterylne wizje filmowców. Niestety w wykonaniu programistów odpowiedzialnych za „Turoka”, są raczej wtórne niż nowoczesne. Na plus należy zaliczyć za to modele wszystkich dzikich stworzeń, które napotkamy podczas naszej wędrówki. Szkoda jedynie, że po jakimś czasie zaczynają się powtarzać. Największym atutem gry są jednak mapy, na których zwiedzamy dżunglę. Choć są do bólu liniowe, sprytnie to ukryto, racząc nas okazałymi widokami z klifów i gęstymi zaroślami. Woda w strumieniach lub wielkich odciskach stóp ładnie odbija światło, które przy zachodzie słońca pięknie zalewa puszczę złotymi i pomarańczowymi barwami.

O udźwiękowieniu będzie krótko, bo niewiele można o nim napisać. W tle gra co jakiś czas muzyka, jednak ginie w kakofonii wystrzałów i warczenia dinozaurów. O poziomie dialogów już pisałem. Sposób ich odegrania dorównuje polotowi samych tekstów. Wystrzały brzmią słabo, a wybuchy robią zdecydowanie za mało huku. Ogólnie jest mizernie. Dobrze wypada jedynie main theme, który pogrywa sobie w głównym menu.

„Turok” nie wypada w moim tekście zbyt okazale. Taka jest niestety brutalna prawda. Jest to shooter z potencjałem na naprawdę porywającą kampanię i dynamiczne walki online. Niestety oba te aspekty gry zostały wykonane niestarannie. Poziom trudności miał sprawić, że będzie to wymagający FPS, ale z pomocą beznadziejnego systemu autosave serwuje więcej frustracji niż wyzwań. Krótko reasumując, najnowsza odsłona „Turoka” trzyma poziom swoich poprzedniczek. Nie wybija się z tłumu i zanika w cieniu dzisiejszych bestsellerowych konkurentów. Może następnym razem albo w innym wcieleniu dzielny Indianin poradzi sobie lepiej.

Ocena: 5/10
Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Galeria

Przejdź do pełnej galerii Turok

Zobacz też
Słowa kluczowe: turok, propaganda, games, capcom, recenzja

Podobne newsy:

» S.T.A.L.K.E.R. 2 jednak żywy?
25%
» S.T.A.L.K.E.R. 2 - oficjalna zapowiedź
25%
» Nowe wcielenie serii Premium Games
25%
» BioShock Infinite Trailer
22%
» S.T.A.L.K.E.R. 2 - trwają prace!
22%
 
Podobne artykuły:

» Lost Planet - recenzja
44%
» Sublustrum - recenzja!
36%
» Requital Zemsta Szarego Psa - recenzja
33%
» Street Fighter X Tekken - recenzja!
33%
» S.T.A.L.K.E.R: Clear Sky - recenzja
33%


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Gry komputerowe
Główne Menu

Gry RPG

Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.277 sek