„
Kuźnia Demona” (Hunted: The Demon’s Forge) jest produktem mało znanej firmy inXile Entertainment. Na rynek grę wypuściła Bethesda Softworks, ta sama, która zachwyciła rzesze fanów swoją nietuzinkową serią RPG-ów – The Elder Scrolls. Studio inXile Entertainment wydało na PC jak dotąd tylko jeden tytuł: The Bard's Tale (ponadto kilka „flashy” oraz gier na iPhone’a). Nie jest to zatrważająca lista dokonań, ale według zapewnień Briana Fargo (CEO inXile Entertainment) przyszłość będzie wyglądała lepiej.
„
Kuźnia Demona” to typowy przykład fantasy RPG, w którym nacisk położono na akcję i przygodę. Gra zasadza się na kultowym już silniku Unreal 3. Gears of Wars, Mass Efect, Medal of Honor– to jedynie trzy pozycje opierające się na tym silniku, a jest ich znacznie więcej.
Ale do rzeczy, przejdźmy się z naszymi bohaterami do tytułowej „
Kuźni Demona”, poznajmy co takiego kryje się za tym mrocznym, a zatem obiecującym – przynajmniej dla mnie – tytułem.
Fabuła
Caddoc i E’lara to nietypowy duet poszukiwaczy przygód. On – potężnie umięśniony wojownik znający tylko potęgę zimnej stali; ona – zwinna elfka stawiająca swój łuk ponad inne bronie. Tych dwoje poznajemy w trakcie finalizacji prostego zlecenia, które na tym etapie nie powinno sprawić żadnych problemów. A jednak. Niespodziewanie pojawia się bowiem piękna nieznajoma o mocy kuszenia przekraczającej odporność zwykłych śmiertelników. Błaha prośba, którą ma do naszej dwójki zostaje bez namysłu spełniona, a Caddoc i E’lara nawet tego nie wiedząc, podpisują pakt. Póki co ich nowe zadanie jest proste – mają odnaleźć córkę burmistrza, która została porwana przez krwiożerczych wargów. Jest tylko jeden problem – piękna nieznajoma nie wspomniała, że droga będzie najeżona pułapkami i przeszkodami w postaci niezliczonych wrogów…
Caddoc i E’lara wyruszają w podróż. Szybko okazuje się, że znany im świat przeszedł gwałtowną przemianę – ludne i kwitnące obszary zostały zastąpione przez dogorywające zgliszcza. Przerażające kreatury, sprawcy apokalipsy, wyszły spod ziemi, by niszczyć i plądrować ludzki świat. Co gorsze ich działania nie są chaotyczne, pozbawione sensu – ktoś znacznie potężniejszy i sprytniejszy stoi za plecami swych wykonawców. Prawda o tej istocie może okazać się przerażająca nawet dla naszej dzielnej dwójki bohaterów.
Mechanika
W
„Kuźni Demona” zastosowano ciekawy system prowadzenia rozgrywki. Możemy wybrać jedną z dwóch postaci – Caddoca lub E’larę – i w zależności od tego siekamy mrowia przeciwników albo mieczem, albo wybijamy ich jeden po drugim za pomocą łuku. Istnieje możliwość, by elfka robiła żelazem, a nasz siłacz szył z łuku, ale jest to mało efektywne, lepiej pozostać przy naturalnych predyspozycjach. Sama zmiana postaci odbywa się tylko w miejscach do tego przeznaczonych – jest ich wiele, znajdują się zawsze na początku kolejnego etapu przygody.
Oprócz łuków, mieczy i tarcz w zasadzie nie ma innych dostępnych broni. Asortyment pod tym względem jest mało zróżnicowany, nawet magia nie rekompensuje tych braków (zaledwie kilka czarów i wzmocnień do nich). Teoretycznie wszystko z czasem jest coraz lepsze – łuki i miecze zadają więcej obrażeń, tarcze są odporniejsze i tak dalej. Ale mimo tego rozgrywka po pewnym czasie staje się nudna. To samo z umiejętnościami – proste drzewko z zaledwie kilkoma pozycjami. Kilka godzin gry i zdajemy sobie sprawę, że prócz fabuły nie pozostało tu nic ciekawego do poznania.
Kolejnym problemem jest linearność rozgrywki i jej przewidywalność. Scenariusz jest bardzo prosty i monotonny: punkt zapisu i wyboru nowych umiejętności, większa rzeźnia, puste korytarze, mniejsza rzeźnia, puste korytarze, mniejsza rzeźnia, punkt zapisu…
Wrażenia
W trakcie rozgrywki miałem niejednokrotnie wrażenie, że
„Kuźnia Demona” jest niesamowicie podobna do innych fantasy RPG. „God of War”, „Wiedźmin”, „Oblivion” –połączenie tychże gier przypomina mi produkt inXile Entertainment. Pierwsza pozycja jest najbardziej zbliżona do „Kuźni Demona” pod względem rozgrywki – przemy ciągle na przód, młócimy dziesiątki wrogów, od czasu do czasu musimy przełączyć jakąś dźwignię, by otworzyło się przejście do kolejnego etapu. Natomiast dwie kolejne pozycje to luźniejsze podobieństwo – prosty panel postaci, umiejętności i ekwipunku, a także sam świat przedstawiony. Odrobinę mroczny, ale nie do przesady; mocno fantastyczny, przyciągający uwagę, żyjący własnym życiem.
Na okładce widnieje jeszcze inne porównanie – „Fantasy Gears of War i … nie sposób się z tym nie zgodzić.” [www.cdaction.pl] Choć nie znam wymienionej pozycji, to po przejrzeniu paru filmików na YT muszę przyznać rację temu sformułowaniu. Akcja, akcja i jeszcze raz akcja – a wszystko to w dość oryginalnym uniwersum fantasy.
Podsumowanie
Po opiniach krążących w Sieci myślałem, że będę mógł z czystym sercem napisać, że
„Kuźnia Demona” to pozycja wielce interesująca i po prostu trzeba ją mieć. Niestety, ale nie. Owszem, jest to fantasy spod znaku łuku, miecza i magii, w którym nieustraszeni bohaterowie kroczą przez zgliszcza mrocznego świata, walczą z niezliczonymi hordami paskudnych stworów, a przy tym starają się wykonać powierzone im zadanie, ale jedynym, naprawdę solidnym punktem tej gry jest fabuła. System walki wydawał mi się początkowo równie pociągający, ale po spędzeniu kilku godzin znudziła mi się monotonia – miecz, łuk, kilka czarów i nic ponad to. Lokalizacje podobnie – z czasem zauważa się pewne schematy, które raz dostrzeżone, psują radość z grania. Więc z pewnością nie jest to „solidne fantasy…”
Postanowiłem wystawić
„Kuźni Demona” średnią biorąc pod uwagę cztery punkty:
• Fabuła: 8 (sam wątek główny jest bardzo interesujący, tak samo sposób poznawania przez gracza historii)
•
Mechanika: 5 (zbyt prosty system postaci oraz brak zróżnicowania ekwipunku – a gra do krótkich nie należy)
•
Grafika i muzyka: 5 (grafika jest nawet przyjemna, ale po którejś podobnej mapie z rzędu człowiek ma dość patrzenia na jej elementy; muzyka służy jedynie za tło)
•
Grywalność: 6 (gdyby nie podobieństwo etapów i monotonia wynikająca z ciągłego bicia tych samych wrogów to postawiłbym wyższą ocenę)
Zatem grze wystawiam:
6/10
Produkty do recenzji dostarczyła firma Cenega Poland