Electronic Arts to firma, która słynie z ustalania kanonów w grach komputerowych. Tworząc serię Battlefield ustanowiła je dla sieciowych strzelanin, natomiast kreując kolejne części Need For Speed określiła nowe standardy w grach wyścigowych.
Przedmiotem tej recenzji będzie nowy produkt firmy, „Dead Space” i prawdę mówiąc nie spotkałem się jeszcze z Survival-Horrorem od EA, więc jest to coś świeżego. Czy jest to jednak produkcja godna uwagi?
Z czym to się je?
Termin “Survival-Horror” nasuwa od razu na myśl serie Resident Evil, Silent Hill, albo Alone in the Dark. Wchodząc w świat „Dead Space” wcielamy się w Isaaca Clarke’a, który udaje się na pokład statku kosmicznego Ishimura po otrzymaniu sygnału SOS. Z początku statek wydaje się opuszczony, lecz to, co bohater tam spotyka przechodzi jego najśmielsze oczekiwania. W ciemnych zakątkach statku, czają się krwiożercze kreatury rodem z filmu „The Thing”. Fabuła z biegiem czasu zaczyna się rozwijać, a my poznajemy kolejne szczegóły tragicznych wydarzeń na Ishimurze. Niestety nie wszystko zostało do końca wyjaśnione. Jest to chwyt marketingowy EA, gdyż uzupełnieniem fabuły jest film animowany oraz komiks.
Rozgrywka - czyli filmowe stwory, spawarka i świecące wdzianko.

Gameplay prezentuje się wyśmienicie. Pokład Ishimury to pomieszczenia spowite mrokiem. Na każdym kroku czai się niebezpieczeństwo. Już po przekroczeniu progu statku, widać, że stało się tam coś niedobrego. Twórcy gry czerpali pomysły z filmów o podobnej tematyce: scenografia rodem z serii „Alien”, widoki godne najśmielszych filmów gore czy też kreatury inspirowane filmem „The Thing”. Gra świateł oraz odgłosy otoczenia budują uczucie klaustrofobii i lęku przed ciemnością.
Świetnym zabiegiem było zrezygnowanie z wyświetlania na ekranie informacji o stanie zdrowia postaci czy też ilości amunicji i zastąpienie ich elementami pancerza głównego bohatera. Pasek zdrowia odtąd wyświetla się na plecach, które zawsze są widoczne, zważywszy na kamerę umiejscowioną za bohaterem, ilość amunicji widzimy na ekranikach przy każdej broni, natomiast mapa wyświetlana jest za pomocą hologramu, który w dowolnej chwili możemy włączyć i wyłączyć. Ten zabieg jest coraz bardziej powszechny w grach - w tym wypadku został zastosowany idealnie.
Kolejnym ciekawym pomysłem jest zrezygnowanie z typowych broni: mamy tu więc do użytku palnik i inne narzędzia górnicze. Jedyną bronią niebędącą jednocześnie narzędziem jest karabin pulsacyjny, który w gruncie rzeczy jest nieprzydatny ze względu na szybkość, z jaką wypluwa ołów.
Muzyka, amunicja i szafa – krótki poradnik jak zniszczyć klimat.

Wspomniałem o zaletach. Teraz czas przejść do tej mniej przyjemnej części, czyli do wad. Pierwszą rzeczą, do której się przyczepię jest muzyka - udźwiękowienie w grze powinno budować klimat. Tutaj niestety go rujnuje, gdyż muzyka alarmuje nas o zagrożeniu. Wsłuchując się w nią można przewidzieć, że zostaniemy zaatakowani i w porę się na to przygotować. Niszczy to całkowicie element zaskoczenia i nie wywołuje ataku paniki. Muzyka ma niezłe brzmienie, ale jej zastosowanie minęło się z celem.
Kolejny problem to zbyt duża ilość amunicji - z całym szacunkiem, ale gdzie w horrorze jest element „survival”, kiedy ZAWSZE możemy odstrzelić maszkarze kończyny? Zmienia to grę w strzelaninę z elementami horroru. Twórcy zapowiadali, że gra będzie przerażająca. Istotnie byłem przerażony, ale poziomem straszenia i budowania napięcia godnego marnego horroru klasy B, lub potwora z szafy straszącego małe dzieci.
Mogło być gorzej.
„Dead space” nie jest może grą wybitną, ale za to trzymającą poziom produkcji z gatunku „Survival-Horror.” Mimo paru drobnych wad gra się bardzo przyjemnie i nie można na nią za bardzo narzekać. Nie przeraża tak jak zapowiadali to twórcy, mimo to otrzymaliśmy grę dobrą, na poziomie oraz grywalną. Bez wyrzutów sumienia mogę polecić ją osobom, które nie zasmakowały w gatunku „Survival-Horror”. Starzy wyjadacze potraktują ją bardziej jako ciekawostkę, albo zwykłą strzelaninę, w której czasem coś wrzaśnie, skoczy na plecy, a na koniec rozerwie nas na strzępy i zamlaska obleśnie podczas konsumowania naszych szczątków. Mocne 8/10 głównie ze względu na ładną grafikę, efektowną grę świateł oraz nawiązania do znanych horrorów science-fiction.
