Gry konsolowe >> Recenzje >> Assassin’s Creed

| | A A


Autor: Panzer
Data dodania: 2009-07-14 21:09:10
Wyświetlenia: 5097

Assassin’s Creed - recenzja

Nawet firmy, które przez wiele lat prężnie i skutecznie działają na rynku, muszą czasem wprowadzić coś świeżego do swojej oferty. Wszyscy gracze doskonale znają Ubisoft, a kojarzą go głównie z tytułami takimi jak „Tomb Raider” czy „Prince of Persia”. Są to sagi, które zaliczyły już olbrzymie ilości sequeli i prequeli, z tego względu wielu zdążyło się już znudzić powielaniem tych samych czynności i schematów w każdej kolejnej odsłonie. W takiej sytuacji programiści Ubisoftu musieli zrobić coś, aby zatrzymać graczy przy sobie, a przy okazji zdobyć nowych klientów. Sprawdzone mechanizmy wzbogacili nowym bohaterem i fabułą opartą na popularnych aktualnie tematach religijnych i pradawnych spisków. Efektem tej mieszanki jest „Assassin’s Creed”

Gra od samego początku stara się łamać uznane ramy tworzenia warstwy fabularnej. W pewnym sensie posiada ona bowiem dwóch bohaterów. Jednym z nich jest Desmond, którego losy rozstrzygają się w niedalekiej przyszłości. Zostaje on uprowadzony przez tajemniczą organizację, która okazuje się później Zakonem Templariuszy. Naukowcy, znajdujący się w jej szeregach stworzyli Animusa – maszynę, która pozwala w pewnym sensie cofać się w czasie. Dlaczego w pewnym sensie? Odkryli oni, że każdy z nas w swoim materiale genetycznym przechowuje również wspomnienia przodków. Urządzenie to w takim razie nie tyle przenosi nas w minione czasy, co pomaga odzyskać bardzo stare wspomnienia. Docelowym krewnym Desmonda jest Altair - zabójca, który kilkaset lat wcześniej przechadzał się po Bliskim Wschodzie. Asasyn ten staje się swego rodzaju drugim głównym bohaterem, którego losami również przyjdzie nam kierować. Templariusze chcą podążać jego śladami, aby odzyskać zaginione artefakty o niewyobrażalnej wręcz, biblijnej mocy.

Warstwa fabularna wydaje się zagmatwana, ale rozwija się naprawdę płynnie i co najważniejsze ciekawie. Podczas swoich przygód stopniowo będziemy zbliżać się do coraz to nowszych wspomnień, aż na koniec dotrzemy do poszukiwanej relikwii. Grę podzielono na dziewięć misji, w których celem będzie zamordowanie ważnych osobistości z trzech wielkich miast: Jerozolimy, Damaszku i Akry. Ofiary to m. in. rycerz, mnich czy handlarz niewolników. Spotkamy na swojej drodze również wiele postaci historycznych, Altairowi dane będzie nawet przeprowadzić krótką dyskusję z samym Ryszardem Lwie Serce.

W żadnej misji nie możemy jednak od razu zająć się eliminacją celu. Najpierw poruszamy się po mieście, podsłuchujemy, zbieramy wskazówki od informatorów czy podkradamy pomocne przedmioty od osób z bezpośredniego otoczenia przyszłych ofiar. Ten mozolny proces przygotowywania zamachu został zaprojektowany bardzo pomysłowo. Wydzielono szereg misji pobocznych, dzięki którym osiągamy zamierzone cele. Niestety w każdym zadaniu powtarzają się one niemiłosiernie i po trzeciej misji zaczynają nużyć. Tak więc „Assassin’s Creed” zdecydowanie nie jest grą, przy której można usiąść i skończyć ją za jednym zamachem. Nie z uwagi na to, że jest to długi tytuł, lecz po prostu taka sesja zanudziłaby nawet najbardziej wytrwałych graczy.

Na samym początku wspominałem, że Ubisoft czerpał z doświadczeń zdobytych przy swoich poprzednich tytułach. Miałem tutaj na myśli przede wszystkim mechanikę rozgrywki. Gdy wcielamy się w Desmonda, do roboty mamy naprawdę niewiele. Przeprowadzimy kilka dialogów, wyjrzymy za okno i czas położyć się na Animusie. Cała zabawa zaczyna się, kiedy przejmujemy kontrolę nad Altairem. Przede wszystkim wykazuje się on kocią zwinnością, której nie powstydziłaby się ani Lara, ani Książę. Zabójca potrafi wspiąć się na praktycznie każdy budynek w grze oraz zgrabnie pokonuje wszelkie możliwe przeszkody na swojej drodze. Pochwała należy się programistom za to, że te nadludzkie manewry nie wymagają od gracza równie nadludzkich kombinacji na padzie. Wszystko odbywa się w bardzo intuicyjny i prosty sposób. Zwykle wystarczy przycisnąć jeden guzik i jedynie wskazać drążkiem kierunek, w który chcemy się udać. 

Do czego przydałyby się jednak te akrobacje, gdyby nie było przed kim uciekać? Nieustannie będziemy podpadać lokalnym strażnikom. Ich nastawienie wobec Altaira jest ukazywane za pomocą prostego systemu. W prawym górnym rogu ekranu widnieje symbol Animusa. Domyślnie jest on biały i oznacza to, że jesteśmy w pełni anonimowi. Gdy zmienia kolor na żółty, zabójca jest obserwowany, a gdy ktoś nas ściga lub atakuje, trójkącik pulsuje czerwienią. Niewielu jest w stanie dotrzymać kroku Altairowi podczas pogoni po dachach, dlatego prędzej czy później uda nam się zgubić strażników. Wtedy należy się na chwilę ukryć i poczekać, aż sytuacja na ulicach wróci do normy. Można zrobić to, wtapiając się w tłum mnichów, którzy również są ubrani na biało lub schować się za kotarą. Najbardziej efektowny jest skok z dużej wysokości do stogu siana. Bohater rozkłada ramiona i nurkuje na główkę. Sprawia to niesamowite wrażenie.

Czasem jednak nie będziemy chcieli uciekać lub też po prostu nie będzie takiej możliwości. Wtedy trzeba wykorzystać zabójczy arsenał, który nosimy przy sobie. Wśród broni znajduje się ukryte ostrze, którym możemy po cichu zabijać ofiary, ale jest ono totalnie nieprzydatne w otwartym starciu. Mamy do dyspozycji także noże do rzucania, gołe pięści oraz miecz. Ten ostatni jest najbardziej praktycznym narzędziem. Używając go w starciu, można obrać dwie taktyki. Pierwsza to ofensywa. Wystarczy szybko nim machać i od czasu do czasu złapać druga ręką przeciwnika i pchnąć go w pozostałych wrogów, a będziemy mieli chwilę na ulotnienie się z miejsca zdarzenia. Zwykle jednak skuteczniejsza jest taktyka defensywna. Polega ona na podniesieniu wysokiej gardy i kontrowaniu ataków strażników. Dosyć szybko poznamy odpowiednie comba, dzięki którym Altair stanie się istną maszyną do zabijania i będzie w stanie pokonać kilkunastu przeciwników w jednej walce. Pomaga mu w tym mizerne AI wrogów, którzy potrafią otoczyć go ze wszystkich stron, ale zamiast atakować na raz, zadają ciosy jeden po drugim, dzięki czemu bardzo łatwo je zablokować.

Teraz kilka słów o otoczeniu, które przyjdzie nam eksplorować. Każde z miast podzielono na trzy dzielnice – slumsy, kupiecką i bogatą. Wszystkie autentycznie tętnią życiem. Akra to typowa średniowieczna twierdza, Jerozolima charakteryzuje się piękną architekturą, a Damaszek to kontrast lepianek biedaków i olbrzymich pałaców. Dostęp do kolejnych obszarów zdobywamy stopniowo, gdyż Desmond musi oswoić się ze wspomnieniami swojego przodka, zanim będziemy mogli je zwiedzać. Kiedy dostajemy się już na nowy teren, mapa jest rozmazana i nieczytelna. Aby to zmienić, musimy wdrapywać się na tzw. punkty widokowe. Są to zwykle wysokie wieże czy świątynie. Stamtąd Altair rozgląda się po okolicy i uzupełnia mapę. Ciekawy pomysł, ale po jakimś czasie staje się wtórny niczym zadania, które przed nami stawia szef kasty Asasynów.

Oprócz trzech miast zwiedzać możemy także Al.-Masyaf, czyli siedzibę naszej gildii oraz otwarte tereny pomiędzy samymi miejscowościami. Wiele w nich wiosek i pięknych widoków. Irytujący jest jedynie fakt, że strażnicy, którzy w miastach są początkowo nastawieni neutralnie, na łonie natury od razu nas atakują. Przeszkadza to w podróżowaniu. 

Najmocniejszą stroną „Assassin’s Creed” jest bez wątpienia oprawa graficzna. Programiści bardzo się starali, aby wycisnąć maksimum ze swojego autorskiego silnika. Lokacje wyglądają przepięknie, a modele postaci dopracowane są do najdrobniejszego szczegółu. Każdy rejon świata, który przyjdzie nam zwiedzać ma swój unikalny klimat. Niesamowite wrażenie sprawia gra światła i cieni. Zastosowano także rozbudowany model fizyki, dzięki któremu trzeba dodatkowo przemyśleć swoje zachowania. Często zdarza się bowiem, że chcemy po cichu usunąć łucznika z dachu, rzucając w niego nożem. Niestety zwłoki osuwają się w dół i lądują na ulicy, alarmując pobliskich strażników. 

Przy tworzeniu soundtracku kierowano się przede wszystkim przekonaniem, że muzyka ma pasować klimatycznie do tematyki gry. Dlatego też usłyszymy mieszankę grania symfonicznego i klimatów orientalnych. Warstwa audio nie narzuca się, wybijając się z tła. Starannie i sumiennie buduje atmosferę, jednocześnie nie odwracając naszej uwagi od samej gry. Aktorzy są bardzo przekonywujący, każda z istotnych dla fabuły postaci, które spotkamy jako Altair lub Desmond, ma swój unikalny sposób bycia, dzięki czemu łatwo je zapamiętać i odróżnić. Nawet wśród asasynów, którzy posiadają jednakowe stroje, wyróżniają się osoby, które już wcześniej spotkaliśmy. Arabowie, Francuzi, Brytyjczycy czy Niemcy i wszystkie inne nacje mówią co prawda po angielsku, ale z uwzględnieniem swoich unikalnych akcentów. 

Opinie na temat „Assassin’s Creed” wśród społeczności graczy są podzielone. Jedni widzą tutaj jedynie grę, która ma za zadanie popisać się ładnym silnikiem graficznym i kilkoma innowacjami, aby zająć czas odbiorcom, zanim do sklepów trafi kolejna Lara Croft. Wytykają wtórność misji, która najpierw wprowadza do rozgrywki monotonność, a później zaczyna irytować. Rozumiem to stanowisko i do pewnego stopnia się z nim zgadzam. Skłaniam się jednak bardziej do przekonań drugiego obozu, dla którego jest to gra bardzo dobra, posiadająca zaledwie kilka mankamentów. Ciekawa fabuła, piękna grafika i profesjonalnie wykonana warstwa dźwiękowa skutecznie rekompensują dla mnie powtarzalność misji. Z resztą jest to choroba, z którą branża zmaga się już od lat. W wypadku „Assassin’s Creed” jestem w stanie usprawiedliwić ją faktem, że jest to tytuł nowy, który ma za zadanie jedynie przetrzeć szlak dla swoich sequeli. Wierzę w ambicję Ubisoftu, dlatego w pełni ufam programistom i scenarzystom, że kolejne odsłony serii poradzą sobie z niedoróbkami pierwowzoru i stworzą markę, która przez wiele lat będzie gościć w naszych domach. Zdecydowanie polecam.

Ocena: 8.5/10


Lubię to
 Lubi to 0 osób
 Kliknij, by dołączyć
Galeria

Przejdź do pełnej galerii Assassin’s Creed

Zobacz też
Słowa kluczowe: assassin, creed, ubisoft, montreal, recenzja

Podobne newsy:

» Szczegóły dot. Assassin's Creed II
50%
» Assassin's Creed: Lineage już w sieci!
44%
» Teaser Assassin's Creed 2!
44%
» Assassin's Creed 3 - oficjalny trailer
44%
» Assassin's Creed 3 - nowe screeny
44%
 
Podobne artykuły:

» Prince of Persia - recenzja
40%
» Call of Juarez: Bound In Blood - recenzja
29%
» Sierociniec - recenzja filmu!
29%
» Fantazyn #6 - recenzja!
29%
» Dead Space - recenzja!
25%

Mamy 1 zapisanych komentarzy

ktosik
2009-07-15 22:18:51
| Odpowiedz
ja grałem tylko wersję na PC i rzeknę tak: jest to jedna z niewielu gier, którą "olałem" tak przy 60% wykonanych zadań. Po pewnym czasie najciekawszym zajęciem było wspinanie się na budynki (wg mnie genialnie im to wyszło; wdrapywanie i widoki roztaczające się z góry naprawdę przypadły mi do gustu), questy nie dość, że się powtarzały to i były (moim zdaniem) bardzo proste. Tak samo nie podobało mi się strasznie, gdy jednym asasynem, mogłem rzucić się na koło 20 wrogów - rozumiem wyszkolony i etc, ale przecież wojacy też potrafili walczyć! Co do tego, że nie jest to gra na jeden raz w zupełności się zgodzę - może dlatego zrejterowałem w połowie ;]


Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.


Dodaj komentarz, użytkowniku niezarejestrowany

Imię:
Mail:

Stolica Polski:



Twój komentarz został dodany!

Kliknij, aby odświeżyć stronę.




Artykuły

Gry komputerowe
Główne Menu

Gry RPG

Polecamy

Patronujemy
Aktywność użytkowników
madda99 zarejestrował się! Witamy!
_bosy skomentował Blood 2: The Chosen - recenzja
_vbn skomentował Mapy Starego Świata
wokthu zarejestrował się! Witamy!
_Azazello Jr skomentował Gdzie diabeł nie mówi dobranoc. "Mistrz i Małgorzata”, Michaił Bułhakow - recenzja
Gabbiszon zarejestrował się! Witamy!
Liskowic zarejestrował się! Witamy!
_Kamila skomentował "Brudnopis", Siergiej Łukjanienko - recenzja

Więcej





0.176 sek